Prawdziwy motocyklista - relikt przeszłości.

Formalne i nieformalne grupy motocyklistów
Wielki Brat
Zwykły forumowicz
Posty: 2808
Rejestracja: poniedziałek, 19 lutego 2007, 08:39
Motocykl: FJR 1300

Prawdziwy motocyklista - relikt przeszłości.

Post autor: Wielki Brat »

Swoją motocyklową pasję, z racji ustabilizowania się sytuacji rodzinnej i zawodowej oraz większych możliwości finansowych (jak wiadomo hobby to jest "umiarkowanie" destrukcyjne dla domowego budżetu), mogłem odnowić po 20 latach przerwy dopiero na początku 3-go tysiąclecia. Jeżdżąc wtedy z bratem po naszych pięknych Roztoczańskich drogach z rzadka spotykaliśmy innych motocyklistów. Zdarzenie takie zawsze zaczynało się od "lewej w górze" a kończyło zatrzymaniem, pogawędką, wspólną fotką i wymianą namiarów kontaktowych.
Z czasem liczba posiadaczy motocykli, między innymi z racji większej ich dostępności i malejących cen, zaczęła powoli rosnąć. Rosła też liczba klubów motocyklowych, a następnie głównie dzięki nim zasięg "subkultury" motocyklowego światka, nawiązującej przede wszystkim do tradycji amerykańskiego ruchu motocyklowego.
Niestety wraz ze wzrostem ilości, jak to zwykle bywa, spadła jakość. Do środowiska trafili ludzie przypadkowi.
Zamiast pasjonatów - szpanerzy.
Zamiast autorytetów - frustraci.
Zamiast dobrych kierowców - posiadacze prawa jazdy, którym nadmiar hormonów blokuje procesy myślowe.

Namiastka wolności, przynależności do wyjątkowej w dzisiejszych czasach grupy przyjaznych ludzi z różnych środowisk połączonych wspólną pasją, którą dawał motocykl w zasadzie obecnie jest w zaniku.
Pozostały puste gesty i słowa o szacunku, godności i honorze, którymi szermują osobnicy nie znający ich znaczenia. Coraz rzadziej motocyklista zatrzymuje się by bezinteresownie pomóc innemu motocykliście, rosną podziały w środowisku, kluby rozgrywając jakieś swoje interesy walczą (dosłownie) ze sobą o wpływy, atakują się nawzajem. Zamiast jednoczyć środowisko - dzielą je podsycając wzajemną wrogość i niezrozumiałe konflikty. Zamiast czerpać przyjemność ze wspólnej jazdy zajmują się rzemiosłem krawieckim (bo czymże jest obszywanie barw "słusznych" i odpruwanie innym barw "niesłusznych").

Upadek więzi, zasad i dobrych obyczajów w środowisku motocyklowym skłania mnie do refleksji na temat jego przyszłości.
Czy posiadanie motocykla ma znaczyć to samo co posiadanie innego pojazdu? Czy motocykl ma być wkrótce, podobnie jak skuter, quad czy auto, zwykłym środkiem lokomocji lub co najwyżej sposobem na spędzenie wolnego czasu?

Nie popieram dorabiania przesadnej ideologii do ruchu motocyklowego. Co najmniej niepoważne jest dla mnie stosowanie w obecnych czasach reguł wymyślonych po wielkich wojnach światowych, kiedy to motocykliści - zdemobilizowani weterani wojenni tworzyli podwaliny swego ruchu.
Nie te czasy, nie te warunki i przede wszystkim Szanowni Panowie, którzy w większości nie macie pojęcia jak to jest być żołnierzem - nie ci ludzie, którzy: "nie ściągając nawet kurtek lotniczych, wsiedli na Harley'e i używali ich tak, jak na wojnie, gdzie obowiązywały prawa walki..."

Brakuje mi jednak tego, co było na początku mojej historii motocyklowej. Tego co przekazywaliśmy sobie nawzajem budując od podstaw nowy byt w polskim świecie motocyklowym.
By "lewa w górze" była autentycznym pozdrowieniem, życzeniem bezpiecznej drogi, deklaracją pomocy w potrzebie ...

Jestem przekonany, że zmiany jakie zachodzą nie są dobre. Pytanie czy są konieczne?
Awatar użytkownika
kaktus
Zwykły forumowicz
Posty: 247
Rejestracja: niedziela, 18 października 2009, 20:20
Motocykl: Transalp 600
Lokalizacja: Chełm

Re: Prawdziwy motocyklista - relikt przeszłości.

Post autor: kaktus »

Chciałem coś napisać ale... nie będę wszczynał wojny, więc napiszę tylko, motocyklom na lawecie, stanowczo mówimy NIE. :) i zlotowa fotka z Wrocławia co by rozluźnić atmosferę :) :) :)
Obrazek
Transalp 600
Awatar użytkownika
hans
Zwykły forumowicz
Posty: 996
Rejestracja: piątek, 26 listopada 2010, 10:48
Motocykl: xj600
Lokalizacja: Wrocław

Re: Prawdziwy motocyklista - relikt przeszłości.

Post autor: hans »

To się nazywa postęp, to co było trudno dostępne dla nielicznych staje się coraz tańsze i łatwiejsze do osiągnięcia dla każdego. Aż kusi zacytować wypowiedź proboszcza z filmu "U Pan Boga w ogródku" - "Elektryczne kotły w piekle to też jest postęp Wasyl. Jest taki postęp, co zbawieniu służy i taki, co na zatracenie wiedzie.."
"Nie walcz z idiotami, mają przewagę liczebną"
Paulo Coelho
Awatar użytkownika
Savi
Zwykły forumowicz
Posty: 197
Rejestracja: czwartek, 17 maja 2007, 11:12
Motocykl: BMW R 80 RT z wb, WFM, Simson SR2
Lokalizacja: Werbkowice

Re: Prawdziwy motocyklista - relikt przeszłości.

Post autor: Savi »

"Czy posiadanie motocykla ma znaczyć to samo co posiadanie innego pojazdu? Czy motocykl ma być wkrótce, podobnie jak skuter, quad czy auto, zwykłym środkiem lokomocji lub co najwyżej sposobem na spędzenie wolnego czasu?"

Uważam, że tak się dzieje i w sumie, identyfikując się trochę z Twoimi przemyśleniami, cieszy mnie to, że z czasem przestaję już być postrzegany, jako ktoś z jakiejś specyficznej grupy, jakiś tajemniczy kosmita z zaświatów. Który najlepiej byłoby dla postronnych, żeby ciągle udowadniał im, że jest normalny i nie musi odpowiadać za czyjeś wygłupy, bo tak naprawdę nie identyfikuje się z jakąś tam grupą motocyklistów.
Motocyklista - taki sam użytkownik drogi jak inni. Bez ideologii, bez jakiegoś piętna czy też mistycznego namaszczenia. Normalny człowiek. Sam indywidualnie odpowiadający za swoje czyny. Mam nadzieję, że w końcu motocykli będzie tak dużo, że to ludziom spowszednieje i przestanie wywoływać różne emocje, negatywne, ale też pozytywne - bo nie są mi do niczego potrzebne. Wsiadam na motocykl, by pobyć z samym sobą i spokojnie spędzić czas. Tylko tyle. Szacunek dla innych motocyklistów? Pozdrowienie w trasie owszem, ale bez przesady. Taki sam szacunek jak wobec każdego innego człowieka. Na takich samych zasadach jak w normalnym życiu na co dzień. takie są moje odczucia na dzień dzisiejszy. Ewoluowały w ciągu 15 lat jazdy i spotykania się z różnymi środowiskami motocyklowymi - od "krwawej ortodoksji" do takiej właśnie trochę znieczulicy. Co nie znaczy, że "krwawa ortodoksja" motocyklowa nie jest fajna.
Wielki Brat
Zwykły forumowicz
Posty: 2808
Rejestracja: poniedziałek, 19 lutego 2007, 08:39
Motocykl: FJR 1300

Re: Prawdziwy motocyklista - relikt przeszłości.

Post autor: Wielki Brat »

Savi odnosząc się do mojego wpisu poruszył dwa wątki:
Wątek pierwszy - nasilające się w ostanim czasie konflikty pomiędzy "kongresowymi" klubami motocyklowymi skutkujące, powstawaniem w środowisku motocyklowym dużych podziałów, podejmowaniem wrogich działań, upadkiem elementarnych zasad jakimi do tej pory się kierowano i w rezultacie odbijające się negatywnie na wizerunku całego środowiska w skali "makro" oraz pojedynczego motocyklisty w skali "mikro".
Trudno się nie zgodzić, a nawet nie buntować np. tak jak Savi poprzez izolację od danego środowiska, wobec takiego stanu rzeczy.

Wątek drugi - promowanie postawy motocyklisty będącej prostą kontynuacją zmian, jakie zachodzą pod wpływem cywilizacji zachodniej w naszym społeczeństwie. Mam na myśli zanik więzi międzyludzkich, w tym niestety także rodzinnych, "demode" dla postaw propaństwowych i patriotycznych, izolacja jednostek w ich walce o byt codzienny i dominacja postaw egoistycznych, silne promowanie różnych "równości" nawet jeżeli są to wynaturzenia i zboczenia, itp.
I tu się stanowczo z moim interlokutorem nie zgadzam.
Mój motocykl ma wywoływać emocje, ale oczywiście pozytywne, i tak się dzieje. I są to emocje potrzebne: dla mnie - wynagradzające mi np. wysiłek włożony w "Moją Maszynę", dla widza - pozwalające przeżyć jakąś pozytywną ekscytację, przywołujące chwile młodości, a nawet motywujące do działania.

Sam oczywiście odpowiadam za własne czyny, ale też troską moją jest odpowiedzialność za kolegów z klubu: czy to w czasie jazdy w kolumnie czy też w innych okolicznościach.
Należę do klubu, który nie propagując niepotrzebnej ideologii kieruje się paroma prostymi zasadami: chcemy być ze sobą i to nie tylko w siodle, staramy się uczestniczyć w życiu naszych lokalnych społeczności - wyjazd na festyn, gdzie zbieramy np. datki na rzecz ludzi chorych i potrzebujących lub po prostu sprawiamy frajdę innym, nie plami naszego honoru, pomagamy sobie w sytuacjach tego wymagających i rugamy się gdy okoliczności tego wymagają.
Tak jest już od paru ładnych lat i mam nadzieję, że tak pozostanie.
A ci którzy się nam przyglądają z zazdrością z boku mam wrażenie, że mniej zazdroszczą nam naszych maszyn a bardziej przynależności do takiej wyjątkowej, w dzisiejszych czasach, "społeczności". I na tej wyjątkowości, która jest teraz niestety wartością samą w sobie, również mi bardzo zależy.

A szacunek? Na szacunek trzeba sobie oczywiście zasłużyć, ale ja osobiście i moi koledzy z klubu wszystkim poznawanym ludziom udzielamy swoistego "kredytu szacunku" do czasu dopóki oni sami swoimi czynami się tego szacunku w naszych oczach nie pozbawią.
Awatar użytkownika
Głazio
Zwykły forumowicz
Posty: 352
Rejestracja: poniedziałek, 13 lipca 2009, 13:47
Motocykl: BMW R1150GS/Yamaha XT 600 Z
Lokalizacja: Lubaczów
Kontakt:

Re: Prawdziwy motocyklista - relikt przeszłości.

Post autor: Głazio »

Wielki Bracie.
Miło się czyta i wspomina dawne czasy. Przez moment wróciłem do tego co na prawdę dawało radość ze wspólnych spotkań. Teraz jak chce sobie je przypomnieć to jadę na zlot na Ukrainę. Choć i tam powoli dociera to co wtargnęło już do nas.
Dawną wolność czuję im dalej zapędzam się na wschód. Powiem, że wtedy nie liczy się to czy mam coś na plecach. Liczy się to co u nas kiedyś - jeździsz na dwóch kółkach. To otwiera drzwi wielu domów i warsztatów.
Zmiany, które nas dotknęły są nieodwracalne.
Można chcieć wiele ... to jednak walka z wiatrakami.
www.radiator-mototurystyka.pl
Głazio®
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kluby i organizacje motocyklowe”