
I ruszyli poznać Białoruś
- manson
- Moderator K.B.M.
- Posty: 1073
- Rejestracja: środa, 29 września 2010, 08:15
- Motocykl: HONDA VTX1300 2006r.
- Lokalizacja: Zamość
-
- Zwykły forumowicz
- Posty: 2808
- Rejestracja: poniedziałek, 19 lutego 2007, 08:39
- Motocykl: FJR 1300
Re: I ruszyli zdobyć Białoruś
Formalności związane z wyjazdem załatwiliśmy za pośrednictwem Biura Podróży Juventur z Białej Podlaskiej.
Koszt vouchera wraz z ubezpieczeniem zdrowotnym wyniósł 58 zł na osobę.
Mając skompletowane wszystkie dokumenty ruszyliśmy w sobotę 10 sierpnia o godz. 10.00 w drogę, najkrótszą trasą przez Krasnystaw, Chełm, Włodawę (tu spodziewając się trudnej do oszacowania w czasie odprawy na przejściu granicznym, spożyliśmy solidny posiłek) do Sławatycz.
Granicę przekroczyliśmy w czasie 2 godzin i skierowaliśmy się prosto do miejscowości Muchawiec,
gdzie mieliśmy zarezerwowany hotel:
w sąsiedztwie którego znajdowała się piękna cerkiewka:
Do czasu naszego przyjazdu rezerwacji pilnował stojący na tyłach hotelu groźny żołnierz:
Ponieważ w hotelu, jak to w sobotę, odbywało się wesele, a motocykle na Białorusi są jeszcze rzadkością znaleźliśmy się w centrum zainteresowania gości, którzy okazali nam typowo słowiańską gościnność:
Gdy ugasiliśmy pierwsze pragnienie, uczty doświadczyły również nasze oczy:
Zabawa trwała do późnych godzin nocnych, zmianie ulegały rozrywki i środki lokomocji:
ale relacji fotograficznej, w trosce o moralność publiczną nie będzie!
Po wypucowaniu maszyn:
i opracowaniu planu działania:
niedzielę poświęciliśmy na poznawanie kuchni białoruskiej i Brześcia:
Byliśmy w twierdzy:
a ponieważ dni są jeszcze długie udaliśmy się na zwiedzanie białoruskich wsi na północ od Brześcia.
Widzieliśmy wiele nowoczesnych domów, wiele budów, ale też i takie:
Drogi na Białorusi są dobre,ale jest jeden problem - są to drogi główne. Chcąc zboczyć z drogi głównej do jakiejś miejscowości najczęściej trzeba jechać drogą polną.
Za to sklepy nawet na prowincji są dobrze zaopatrzone:
a miejscowe krowy osobliwie gustują w koniaku:
Dopiero tutaj zrozumieliśmy ideę powszechnego spożycia mleka?!
Widzieliśmy wiele zabytków architektury sakralnej:
samotny, polski kościół:
oraz inscenizację bitwy lotniczej z czasów II wojny światowej:
Wiernie odwzorowane, wykonane z blachy modele wykonał i umieścił na swojej posesji emerytowany podpułkownik milicji białoruskiej- miejsce to jest celem wielu wycieczek, w tym również zagranicznych.
Po powrocie do hotelu i sutej regionalnej kolacji wzbogaconej różnymi miejscowymi napitkami:
spotkaliśmy w hotelu przedstawicieli wielu narodowości, jak się okazało, żołnierzy uczestniczących w międzynarodowych zawodach snajperów odbywających się na pobliskim poligonie wojskowym. Byli Chińczycy:
Rosjanie, Serbowie, Marokańczycy i Bóg jeden wie kto jeszcze ...
Ciekawostką był następujący obrazek:
białoruski żołnierz w chińskiej kopii Hammera, wożący serbskiego oficera.
Niedziela to dzień powrotu ale i zwiedzania terenów na południe od Brześcia. W schowanej wśród lasów oazie wypoczynkowej znaleźliśmy sanatorium, domki kempingowe, piękny hotel, plaże i czyściutkie jezioro:
Ponieważ czas nam szybko upływał musieliśmy wreszcie skierować się na przejście graniczne w Sławatyczach.
Po ponad 2 godzinnym oczekiwaniu, w czasie którego poznaliśmy objeżdżającego świat i potrzebującego pomocy motocyklistę z Niemiec, byliśmy razem z niemieckim gościem na polskiej ziemi:
Powrót do Zamościa tą samą trasą, Anka z Wallym przenocowali gościa, a Cykuś naprawił mu maszynę, po czym on sam zniknął za ukraińską granicą.
Reasumując trzeba powiedzieć, że to co zastaliśmy i zobaczyliśmy na Białorusi przerosło nasze oczekiwania. Bardzo mili i otwarci ludzie, czysto i bezpiecznie, wspaniała regionalna kuchnia ... Na pewno tam wrócimy.
Koszt vouchera wraz z ubezpieczeniem zdrowotnym wyniósł 58 zł na osobę.
Mając skompletowane wszystkie dokumenty ruszyliśmy w sobotę 10 sierpnia o godz. 10.00 w drogę, najkrótszą trasą przez Krasnystaw, Chełm, Włodawę (tu spodziewając się trudnej do oszacowania w czasie odprawy na przejściu granicznym, spożyliśmy solidny posiłek) do Sławatycz.
Granicę przekroczyliśmy w czasie 2 godzin i skierowaliśmy się prosto do miejscowości Muchawiec,
gdzie mieliśmy zarezerwowany hotel:
w sąsiedztwie którego znajdowała się piękna cerkiewka:
Do czasu naszego przyjazdu rezerwacji pilnował stojący na tyłach hotelu groźny żołnierz:
Ponieważ w hotelu, jak to w sobotę, odbywało się wesele, a motocykle na Białorusi są jeszcze rzadkością znaleźliśmy się w centrum zainteresowania gości, którzy okazali nam typowo słowiańską gościnność:
Gdy ugasiliśmy pierwsze pragnienie, uczty doświadczyły również nasze oczy:
Zabawa trwała do późnych godzin nocnych, zmianie ulegały rozrywki i środki lokomocji:
ale relacji fotograficznej, w trosce o moralność publiczną nie będzie!
Po wypucowaniu maszyn:
i opracowaniu planu działania:
niedzielę poświęciliśmy na poznawanie kuchni białoruskiej i Brześcia:
Byliśmy w twierdzy:
a ponieważ dni są jeszcze długie udaliśmy się na zwiedzanie białoruskich wsi na północ od Brześcia.
Widzieliśmy wiele nowoczesnych domów, wiele budów, ale też i takie:
Drogi na Białorusi są dobre,ale jest jeden problem - są to drogi główne. Chcąc zboczyć z drogi głównej do jakiejś miejscowości najczęściej trzeba jechać drogą polną.
Za to sklepy nawet na prowincji są dobrze zaopatrzone:
a miejscowe krowy osobliwie gustują w koniaku:
Dopiero tutaj zrozumieliśmy ideę powszechnego spożycia mleka?!
Widzieliśmy wiele zabytków architektury sakralnej:
samotny, polski kościół:
oraz inscenizację bitwy lotniczej z czasów II wojny światowej:
Wiernie odwzorowane, wykonane z blachy modele wykonał i umieścił na swojej posesji emerytowany podpułkownik milicji białoruskiej- miejsce to jest celem wielu wycieczek, w tym również zagranicznych.
Po powrocie do hotelu i sutej regionalnej kolacji wzbogaconej różnymi miejscowymi napitkami:
spotkaliśmy w hotelu przedstawicieli wielu narodowości, jak się okazało, żołnierzy uczestniczących w międzynarodowych zawodach snajperów odbywających się na pobliskim poligonie wojskowym. Byli Chińczycy:
Rosjanie, Serbowie, Marokańczycy i Bóg jeden wie kto jeszcze ...
Ciekawostką był następujący obrazek:
białoruski żołnierz w chińskiej kopii Hammera, wożący serbskiego oficera.
Niedziela to dzień powrotu ale i zwiedzania terenów na południe od Brześcia. W schowanej wśród lasów oazie wypoczynkowej znaleźliśmy sanatorium, domki kempingowe, piękny hotel, plaże i czyściutkie jezioro:
Ponieważ czas nam szybko upływał musieliśmy wreszcie skierować się na przejście graniczne w Sławatyczach.
Po ponad 2 godzinnym oczekiwaniu, w czasie którego poznaliśmy objeżdżającego świat i potrzebującego pomocy motocyklistę z Niemiec, byliśmy razem z niemieckim gościem na polskiej ziemi:
Powrót do Zamościa tą samą trasą, Anka z Wallym przenocowali gościa, a Cykuś naprawił mu maszynę, po czym on sam zniknął za ukraińską granicą.
Reasumując trzeba powiedzieć, że to co zastaliśmy i zobaczyliśmy na Białorusi przerosło nasze oczekiwania. Bardzo mili i otwarci ludzie, czysto i bezpiecznie, wspaniała regionalna kuchnia ... Na pewno tam wrócimy.
Re: I ruszyli poznać Białoruś
Białoruś to mój nowy ulubiony kierunek wyjazdów. To był super wypad