Trochę mi zajęło napisanie tej fotorelacji ale jakoś ją dokończyłem.
Miała powstać jeszcze we wrześniu ale zabrakło czasu.
A więc.
Droga Widmo
Odkąd kupiłem motocykl odwiedzam każdy zakątek w swojej bliższej i dalszej okolicy.
Często przeglądam mapy.Te stare i te nowe,papierowe jak i w wersji elektronicznej.
Któregoś dnia kilkanaście lat temu czyli gdzieś w roku 2005 postanowiłem pojechać sobie droga numer 867 łączącą województwo lubelskie z podkarpackim.
Zaczyna się od przejścia granicznego Hrebenne i wiedzie przez Horyniec Zdrój,Lubaczów,Oleszyce a kończy się w Sieniawie.
Trasę zacząłem od Hrebennego.
Wyruszyłem wczesnym rankiem bo nic innego nie miałem do roboty.Byłem głodny asfaltów.
Dojeżdżając do przejścia skręcam w prawo kierując się na miejscowość Siedliska.
I jakież było moje zdziwienie.
Tuż za wsią był las a po drodze ani śladu.
Niemożliwe pomyślałem.Wyciągnąłem dwie papierowe mapy a na nich droga była.
Postanowiłem więc poszukać urwanego odcinka.
Wróciłem się do Hrebennego i poprzez Bełżec- Narol- Wola Wielka -Werchrata dojechałem do miejscowości Prusie (podkarpackie) gdzie na końcu wsi także zakończyłem swoją podróż przed lasem.

Oczywiście fizycznie drogi nie było.
Byłem zły że taki babol powielany jest na wielu wielu mapach.
Pytałem miejscowych i tylko śmiali się że tysięczny podróżny będzie musiał poszukać innej drogi do swojego celu nawijając darmo 45 km.
Wróciłem do domu i przejrzałem wszystkie mapy jakie były mi dostępne.
Na wszystkich,szczególnie tych papierowych droga istniała.
Po kilku latach a dokładniej we wrześniu 2012 roku postanowiłem po drążyć temat ponownie.
Mając internet,GPS w telefonie i najnowsze mapy ruszyłem do zaplanowania podboju drogi widmo.
Wertowałem dostępne mapy na GPS i każda pokazywała kompletną drogę bez jakichkolwiek niespodzianek.
Internet zaoferował program Google Maps z mapami satelitarnymi.
I w końcu coś co pokazało prawdę.
Odcinka drogi 867 między Siedliskami a Prusiem nigdy nie było.

Wiodła przez las a jako posiadacz sportowo-turystycznego motocykla był poza moim zasięgiem.
Jeszcze kamienie i szuter przeżyje ale kopny piach to już nie dla 260 kilogramowej Pospiesznej Lokomotywy Autostradowej.
Tak więc w owym 2012 roku wieści chodziły że ów odcinek znajduje się w budowie więc wrześniowego rześkiego poranka wybrałem się po raz kolejny by definitywnie zmierzyć się z tym odcinkiem.
Dojechałem do Siedlisk ale zatrzymałem się przed murowaną greko-katolicką cerkwią pw.św.Mikołaja z 1901r ufundowaną przez ks.Pawła Sapiehę Powstała na miejscu drewnianej z 1831r.
Miejscowość Siedliska słynie z bardzo wielu okazów (choć nie tylko) skamieniałych drzew iglastych z rodzaju Cypryśnika.Ich wiek geologiczny datowany jest na ok.13-14 milionów lat.
Dawniej,będąc gdzieś w szkole podstawowej byłem z ojcem w tej wsi.
Wielkie skamieniałe drzewa walały się po całej miejscowości.
Pamiętam że przywiozłem spory kawałek skamieliny do domu.
Niestety przepadł gdzieś i nijak znaleźć go nie mogę.
Na dzień dzisiejszy na przeciwko cerkwi zostało utworzone muzeum z wieloma eksponatami.
Miła Pani jest bardzo rozmowna więc postanowiłem zapytać o ten nieszczęsny odcinek drogi.
Poinstruowała mnie co i jak i ruszyłem przed siebie.
Nowy asfalt przez wieś mnie zdumiał ale na krótko, bo wraz z tablicą informującą o końcu miejscowości skończył się asfalt.
Dalej piaskowo-glinna droga wiodąca do lasu.
Tuż przed jego wjazdem napotykam na obraz wiszący na drzewie.
Legenda głosi że w XVII wieku przejeżdżający tędy kupiec został napadnięty przez Tatarów i uratował życie chroniąc się pod niską ale rozłożystą sosną.Na pamiątkę sprowadził obraz Matki Boskiej Częstochowskiej który umieścił na tej sośnie.Dziś to już kopia obrazu.
Po krótkiej modlitwie ruszyłem dalej pełen niepokoju.
Niby znaku zakazu wjazdu nie było ale strach przed leśniczym był.
Gliniana droga dość solidnie ujeżdżona a więc coś gdzieś się dzieje.
Może dalej natknę się na budowę ?
Po 300 m znów asfalt ale równie szybko się kończy jak zaczął.
Na rozdrożu przy młodziutkiej sośnie chwila przerwy.
W lewo ? Prosto ?
W lewo widać jakąś betonową drogę ale to kierunek granica z Ukrainą a ja nie chcę do dzikiego kraju.
Jeszcze krótkie zerknięcie na GPS więc decyzja zapada prosto.
Nigdzie ani śladu budowanej drogi widmo.
Powoli sunę do przodu,Droga zawiła ale przejezdna.Gdyby nie to że jest sucho to szanse na przejazd FJ 1200 były by nikłe.
Nagle gliniasta droga zmienia się w szuter.
Z nawigacji wynika że to już Podkarpacie.
Piękny zielony las,ptaki,świeże powietrze i Ja.
Niestety trzeba dosyć mocno trzymać kierownicę wy orła nie wywinąć na tych kamieniach.
Przede mną zakręt 90 st. więc redukuję do pierwszego biegu.
A za nim ?
Ooooooo,nówka sztuka asfalcik.
To jest to ale chyba nie do końca.
Jak na drogę krajową 867 to coś za wąska i kręta.
Czuję się jak w Bieszczadach.
Kolejne rozdroże z tym, że ze znakiem zakazującym wjazdu.
No cóż, to jadę w lewo bo nawigacja podpowiada że właśnie w tym kierunki znajduje się Werchrata.
Pozwalam sobie trochę ale mając świadomość żyjących tu zwierząt popuszczam manetkę gazu.
Rowy takie głębokie że cały w raz z motocyklem bym się tam schował i nikt by mnie nie znalazł.
W końcu dojeżdżam do drogi łączącej Werchratę z Prusiem.
A budowy jak nie był tak nie ma.
Nie dając za wygraną obieram kierunek Prusie.
W końcu gdzieś to widmo w postaci szerokiej wstęgi przez trakty leśne musi się znajdować.
No i znalazła się.
Tuż przed Prusiem pięknym łukiem wysypany szeroki dywan białego tłucznia czekającego na przykrycie czarnym smołowatym tworem po którym to dzień w dzień jeździmy.
Niestety jego wielkość definitywnie dyskwalifikuje go do jazdy po nim.
Postanawiam zwiedzić Prusie bo wieki temu tam byłem.
Napotykam cerkiew greko-katolicką z 1887 roku która obecnie użytkowana jest jako kościół parafii rzymsko-katolickiej.
Ruszam dalej ale na samym końcu kolejny znak z zakazem wjazdu
a za nim tory kolei Hrebenne-Lubaczów.
Dalej ze 300m już granica z Ukrainą.
Wracam więc szczęśliwy ale postanawiam tą drogę pokonać z powrotem.
Pokonałem asfalt i szutrową drogę.
Zatrzymałem się na rozdrożu przy którym rośnie ta młoda sosenka.
Popatrzyłem na betonową drogę wiodącą wprost na zieloną granicę.
Mózg podpowiada że to zły pomysł ale ciekawość jednak zwycięża.
Odpaliłem motocykl i wjechałem na betonowe płyty.
Wilgotno i troszkę pod górkę.
Dodaję gazu by się w połowie nie zatrzymać.
Nie trwało to długo bo dosłownie 150 m od ruszenia moim oczom ukazuje się wspominana droga widmo.
Parkuję na jej środku i robię zdjęcia.
Patrząc na kierunek Prusie widać trwające prace.Jeszcze trochę i będzie można przegonić tu mechaniczne koniki.
Gorzej gdy odwrócimy się w kierunku lubelskiego.
Po 100 metrach jest dziewiczy las.
Stoję i uwierzyć nie mogę.
Ale czy to dziwi ?
No mnie nie bo prawie identyczna sytuacja panowała do tego roku na drodze nr.856 Bełżec-Narol przechodząca właśnie przez oba te wspominane wcześniej województwa.
Podkarpackie poprawiło już dawno swój odcinek a na lubelskim była wręcz tragedia.
Tak więc popatrzyłem sobie na las i kamienie,zapaliłem papierosa i uświadomiłem sobie że nie prędko przyjdzie pojeździć sobie nową trasą.
Dojechałem do Hrebennego i popatrzyłem sobie raz jeszcze na przejście graniczne.
Ciągnie mnie na tamtą stronę ale to może w innym terminie.
W domu przejrzałem foty i napisałem tą relację.
Droga widmo nr.867 zaliczona.
LINK do wszystkich zdjęć i ich lokalizacji na mapie.