I Zimowy Zlot Motocyklowy w Dołżycy (2020r.)

Awatar użytkownika
Wiatr w Polu
Zwykły forumowicz
Posty: 1618
Rejestracja: poniedziałek, 9 czerwca 2008, 11:41

I Zimowy Zlot Motocyklowy w Dołżycy (2020r.)

Post autor: Wiatr w Polu »

Wpisuję relację, bo był motocykl na numerach LTM. Może ktoś siebie odnajdzie.
W godzinach wczesnopopołudniowych na terenie gminy Cisna odnotowano wzmożony ruch motocykli. Tu dwa, tam siedem, na stacji benzynowej trzy. Z Siekierezady wyjeżdżały cztery. Od strony Baligrodu kilka i od Wetliny też. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że to połowa stycznia, a wszędzie zalega śnieg. Rejestracje z Gorlic, Nowego Sącza, Niska, Rzeszowa, Tomaszowa Lubelskiego, Hrubieszowa, a nawet z Łodzi. To był Pierwszy Zimowy Bieszczadzki Zlot Motocyklowy Tylko dla Orłów. Nota bene z Orłów nikogo nie było (taki pech). Dominowały sowieckie zaprzęgi, było sporo enduro na kostkach, ale też choppery i cruisery, turystyki (Slayerek widziany) i motocykle szosowe (Hayabusa Melojdy). Trochę ludziów przyjechało autami (jak ja), ale przecież widziałem na łące nad rzeczką rozbite namioty, przy nich motocykle. 150 blach rozeszło się już w piątek jak świeże bułeczki, czyli frekwencja dopisała. Jak tylko przyjechałem, zaraz spotkałem Marzenkę (moją ulubioną). Poznałem Szalonego Dziku (szczęściarz – już go nie lubię ;)) Chwilę pogadałem z Jankiem Stolarzem, gdzieś tam mignął mi Mrówa, Marcin. Szczur i Ruda Czarna zapraszali na małe co nieco. Przyjechał Januszek Kościuk z Anią i z córką (ech, gdybym był młodszy i mniej żonaty…), Mały Dżony z szanowną małżonką, jacyś chyba ich rodzice, czy ktoś… Ogólnie ekipa była spora, a co trzeci to mniej lub bardziej znajomy. Popołudniem wystąpiły konkurencje motocyklowe. Głównie jedna – jazda na czas slalomem po błocie i śniegu. Zmagania były zacięte, zwycięzca bezkonkurencyjny, wyłoniony sprawiedliwie (też znajomy, tylko chwilowo nie pamiętam, jak się nazywa – znamy się z 10 lat i pamiętamy o naszych rozmowach w Biłgoraju). Konkurencji nie miał za to żadnej Hacio – nikt nie miał zaprzęgu z napędem na koło wózka. Tak więc Hacio w swojej kategorii był bezkonkurencyjny i wygrał walkowerem. Na koniec dał pokaz jazdy takim sprzętem. Opony ryły śnieg i wyrzucały go na kilkadziesiąt metrów. Efektowne zakręty, drifty, ryk silnika przy wychodzeniu na prostą i na sam wreszcie popisowy numer… Myślicie pewnie, że jazda z koszem w górze? Każdy to potrafi – ruch kierownicy w prawo, kosz w górę, wyrównanie i jedziemy na dwóch kołach. Hacio zrobił odwrotnie. Postawił zaprzęg na jedno koło (to od wózka), a motocykl dźwignął w górę. Potem efektownym, dobrze wytrenowanym lobem wyleciał w górę, pomachał nam rękami i luzacko poddał się sile grawitacji. Spadł aż ziemie jęknęła, a na nim (tak to wyglądało) ”wydachował” zaprzęg. Nasze ręce wzniesione do oklasków zamarły na chwilę w powietrzu. Wszyscy rzucili się do pomocy, ale nim dobiegli, Hacio już wstał (szybciej niż leciał) i dźwigał moto na koła. To był piękny pokaz kaskaderski. Z pewnością dobrze przemyślany, zaplanowany, perfekcyjnie wykonany. Nie próbujcie tego w domu – nie każdy jest Haciem. Potem było ognisko, opowieści różnej treści, gitara i śpiew. Co słabsi zawodnicy popadali. Jeden nawet z ławką poleciał do ognia – taki mały z Lubaczowa (może znacie). Zapowiadało się pieczyste, ale koledzy wyciągnęli go z ogniska, zanim dojrzał. Mimo zimna było wesoło. Sztywny Pal Azji z obawy, że zesztywnieje jeszcze bardziej, zagrał w budynku, nie na scenie polowej. Kto chciał, poszedł na koncert do knajpy, kto miał inne potrzeby, został przy ogniu i gitarze. Górale na tarasie śpiewali swoje, my przy ogniu swoje. W końcu uznałem, że pora wracać do domu. W ciągu dnia rozmawiałem chwilę ze Sławkiem (jednym z organizatorów). Mówił, że chciałby, aby zlot wpisał się w tradycję i jego marzeniem byłoby rozpoczynać X Bieszczadzki Zimowy Zlot Motocyklowy. Popieram, chciałbym tam być :)
Wojownik musi czuć zapach wojny, musi wiedzieć, że jest potrzebny. W czas pokoju tylko dudnienie KODO jest zwiastunem błogosławieństwa Cesarza do wymarszu na bój.
ODPOWIEDZ

Wróć do „WIATR W POLU I JEGO RELACJE,”